kaukaski profil
Gori, miasto Dziadzi Stalina to miejsce, które można pokochać, ale równiez znienawidzić. Moim przyjaciołom muzeum Stalina przypadło do gustu w stopniu średnim,, 2 twarze były radosne - 3 jakieś takie przygaszone. Muzeum gloryfikuje Stalina a w sumie powinno pokazywać, co największy obok Hitlera zbrodniarz XX wieku robił na kontrolowanych przez ZSRR terytoriach...
Na szczęście następnym punktem wycieczki
było Upliscyche (Uplisciche), więc mogliśmy się rozerwać i poznać zabytek, który
zaczął powstawać ponad 2500 lat temu - wrażenia niesamowite, a
szczególnie w pamięć zapada spacer na sam szczyt i wiejące tam
niesamowite wiatry. Nie wchodźmy tam w czapkach!
Okolice Gori to
równiez Ateni Sioni - położony w przepięknym wąwozie kościółek, oraz
Gori Dzvari - monastyr wybudowany na wzgórzu niedaleko miasta - taxi
tam niestety nie można odjechać, więc cel dla turystów, którzy mają 2
godzinki wolnego czasu.
przyjaźń polsko-radziecka
Gori to równiez forteca w centrum miasta - nie
wiem czemu, ale po odwiedzinach Narikali i Kachetii wszyscy są nią
zawiedzeni...
W Gori można jeszcze (juz niedługo) zobaczyć, jak zdesperowani ludzie
radzili sobie z bieda. Niektóre dzielnice miasta są oplecione setkami
kabli, które punkt spotkania maja w rozdzielni prądu. W latach 90-tych,
gdy w Gori panowała ogromna bieda ludzie przebijali liczniki w swoich
domach co zmusiło elektrownie do zabrania liczników i przeniesienia
ich w kilka strzeżonych punktów miasta. Efektem tego były tysiące
kabli idących w różne strony miasta - 1 kabel, 1 dom. Dziś, gdy
sytuacja się poprawia kable są likwidowane. W sumie dobrze, jednak
znika kolejny punkt świadczący o tragicznej historii Gruzji.
Chciałem wszystkich przeprosić za brak fotek, jednak trafienie na
szybki internet na gruzińskiej prowincji graniczy z cudem... A za
szybki bym uznał nawet 8 Kb /sec...