Wypoczęci ruszamy Gruzińską Drogą Wojenną na spotkanie z Kazbegiem. Jest piękna pogoda, słońce praży, góry są pokryte przepięknymi jesiennymi kolorami, zbiornik Żinwalski ma niesamowity turkusowy kolor. Zwiedzamy Twierdzę Ananuri, z przełomu XVI i XVII wieku.
W drodze do Pasanauri mieliśmy pierwsze spotkanie z psami pasterskimi, o których słyszeliśmy/czytaliśmy niestworzone historie. Przed wyjazdem chcieliśmy ćwiczyć "pozycję żółwia" za radą któregoś z forumowiczów, kupować gaz pieprzowy tudzież paralizator:) Na szczęście zdrowy rozsądek zwyciężył. Rzeczywiście o psach w Gruzji można by wiele napisać, bieda sprawia, że jest ich wiele, są zaniedbane, wygłodzone i włóczą się po ulicach, ale nie napadają hordami na ludzi. Smutny jest brak szacunku do tych stworzeń :) Kaukazy obszczekiwały nas kilkukrotnie, na szczęście głośne okrzyki, a raczej nasze piski (dziewczyn ;) ) :) i dzwonek wystarczał, aby odstraszyć psisko. Tak i w tym przypadku pomogło głośne zachowanie, dzięki któremu nie była konieczna interwencja pasterza, który już biegł nam z pomocą :)
Dojeżdżamy do Pasanauri, gdzie robimy zaopatrzenie w miejscowym sklepie i postanawiamy spędzić noc. Wieś wydawała się opustoszała, ale nic mylnego. Po tym jak zaczepiła nas starsza pani ciekawa skąd jesteśmy i jakie są nasze plany i z którą mogliśmy poćwiczyć nasz niezwykle bogaty w zasób różnorodnych słów rosyjski, okazało się, że rozmawiamy już z połową wsi. Dostajemy kilka ofert noclegu i butelek domowego wina. Ku rozczarowaniu Sławka nie decydujemy się na komnatę z świnkami i rozbijamy się koło rzeki. Chaczapuri na kolację i khinkali zaspokaja nasze apetyty, wino od miejscowego jest idealnym dopełnieniem posiłku...
Gruzińska Droga Wojenna - bardzo malownicza, przepiękna trasa biegnąca w poprzek Wielkiego Kaukazu. Rozciąga się na długości 208 km pomiędzy Tbilisi i Władykaukazem.